lutego 02, 2010

Żyć jak w Bieszczadach

Bieszczady mają wiele swoich niepowtarzalnych osobowości. Niektóre z nich są mniej lub bardziej znane. Do ich grona z pewnością należy mój dziadek, o którym już kiedyś wspominałam.

Jako wykształcony, dojrzały mężczyzna zostawił wygodne życie w mieście, zrezygnował praktycznie ze wszystkich wygód by stać się prawdziwym człowiekiem Bieszczadu. I jak się okazało w Bieszczadach do życia niewiele mu było potrzeba.

Po przyjeździe w Bieszczady, gdzie od 51 roku znajdował się jego dom rodzinny wybudował sobie chatkę i zakupił kilkanaście uli. Chatka była tylko przejściowym lokum. Docelowo miała być pracownią pszczelarską. Jednak pozbawiona bieżącej wody i toalety chatka do dziś w niezmienionej formie pełni funkcję domu i piecowni a pszczelarstwo stało się jego prawdziwą pasją.

Ponieważ zajmowanie się ulami i zbieranie wypełniało tylko niewielki fragment roku, trzeba było znaleźć zajęcie na pozostałą jego część. W dziadku moim odezwała się żyłka handlowca.
Wynajął więc budynek po dawnym klubie wiejskim i otworzył jedyny w Lipiu sklep spożywczo-przemysłowy. Sklep ten przez lata wymieniany był jako element infrastruktury wsi Lipie we wszystkich prawie przewodnikach turystycznych. Wkrótce przykleiła się do niego ksywka Sklepowy.

Sklep ten i pszczółki nadały integralną częścią jego bieszczadzkiego życia. Gdy przyjeżdżał do nas na Święta, pierwszego dnia po nich zrywał się o bardzo nieprzyzwoitej porze i wracał w Bieszczady, bo przecież ludzie bez chleba zostaną.

Natomiast latem nie było nic ważniejszego od noszenia kratek i kręcenia miodu. A lokalny Pan Miodek na miodzie znał się jak nikt inny i do pewnego momentu był jedynym w okolicy dostawcą tego smakołyku.

Lata leciały, a u Sklepowego nic się praktycznie nie zmieniało. Ta sama chatka, pszczółki, ten sam codzienny rozkład dnia i ten sam przez lata niezmieniający się sklep.

Tak, sklep w Lipiu w pewnym momencie stał się prawdziwą atrakcją turystyczną. Dlaczego? Ponieważ, przez lata nic się tam nie zmieniło. Na ścianie wisiała księga skarg i wniosków, wyróżnienia i dyplomy dla Sklepowego i te ohydne regały. Na półce stało takie stare drewniane radio z ogromnym pokrętełkiem, które odbierało tylko program 1 i radio Ukraina, a pod produktami stały ceny, w których każda z cyfr odciśnięta była osobną pieczątką. Wystrój wzbogacony był wiszącymi - niczym serpentyny w Sylwestra - lepami na muchy. Całość zamykał bezcenny widok mojego dziadka za ladą. No istna legenda PRL-u.

Muszę dodać, że w sklepie tym mocno odznaczała się dłoń samotnego, starszego mężczyzny. Do tego stopnia, że generalne porządki dokonywały się tam średnio raz w roku, kiedy to przyjeżdżałam na wakacje. Pierwsze parę dni spędzałam właśnie w sklepie szorując wszystko co się da. Pamiętam nieśmiertelny cząber, którego co roku próbowałam pozbyć się z półki na co Sklepowy twierdził, że to jest jeszcze dobre, bo przecież co się może stać przyprawie…

Doprawdy nie wiem jak ten legendarny sklep mógł funkcjonować w ten sposób przez ponad 20 lat! Oczywiście mam swoją teorię, ktoś w pewnym momencie dostrzegł, że jeśli tak dzielnie stawia się czoła swojemu wiekowi to nie należy temu komuś przeszkadzać. I tak, Sklepowy przestał prowadzić sklep dopiero 2 lata temu, czyli w wieku 82 lat. Dodam tylko, że przez cały ten czas prowadził samodzielnie księgowość, robił zaopatrzenie i sprzedawał.
Chciałabym mieć w jego wieku tyle siły, zapału i zdrowia.

Dziś na miejscu tego sklepu stoi nowy dom, ale jeśli kiedykolwiek będziesz w Lipiu i zapytasz o Sklepowego, to z pewnością każdy będzie wiedział o kogo chodzi.

Na zakończenie …
Zapytałam kiedyś dziadka, czemu nie wróci do miasta, przecież byłoby mu wygodniej. Odpowiedział mi: Ale po co, tu w Bieszczadach mam przecież wszystko czego mi potrzeba.

18 komentarzy:

  1. Cudowna - ciepła opowieść. Wspaniale się ją czyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja odrobinę zazdroszczę Twojemu Dziadkowi ... kochał to co robił ... do tego robił to co kochał w tak magicznym miejscu ... i miał w Bieszczadach wszystko czego mu było potrzeba. Czegóż więcej do szczęścia potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdzam przepiękna opowieść. Pozdrawiam. i zapraszam do siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniała historia, przyjemnie poczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Potwierdzam, sklep miał swój urok. Ja dodałabym jeszcze niezniszczalną, zamrożoną rybę, która leżała w zamrażarce parę lat. Oraz szary papier do pakowania. Sklepowy przywoził towar starym mercedesem... Teraz budynek jest przerobiony, wybejcowany, generalnie bez uroku.

    OdpowiedzUsuń
  6. To fakt, teraz budynek jest jak każdy inny, a Sklepowy Mercedesa zezłomował :(
    Pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  7. Doskonale rozumiem Twojego dziadka, co z tego że w mieście wygodniej...do szczescia nie trzeba szpitali, taksówek, urzędów... Wystarczo robić to co się kocha i żyć tam gdzie serce poprowadziło. Bieszczady są przepiękne! A i opowiesc taka ciepła...

    OdpowiedzUsuń
  8. Piekna opowieść.Chciałabym mieć takiego dziadka,napewno często bym u niego była.Kocham Bieszczady,są cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, ciepła historia. Mądry człowiek z Twojego dziadka. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  10. piekna historia.Kazdy powinien miec szanse na lepsze zycie co nie oznacza ze musi byc bogate.Najwazniejsze, ze szczesliwe i to sie liczy...jakze ja chetnie wyjechalabym wlasnie takie miejsca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie będę sie budował w Bieszczadach aktualnie od 10 lat mieszkamy za granica . Mam takie marzenie jak Twój dziadek aby prowadzić proste życie w górach...pozdrawiam

      Usuń
  11. Są jeszcze Ludzie...są Miejsca..

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam tak bliziutko do Lipia,a byłam tam dopiero w tym roku. Piękna historia

    OdpowiedzUsuń
  13. ..sęk w tym że ta 'ciepła opowieść' gdyby zawierała całą złożoność 'zagadnienia' twojego Dziadka to raczej niewiele by zostało......szacunku dla niego jak i dla Twego literackiego zacięcia dla Ciebie Madziu.....po prostu stek kłamstw i obłudy...ale jak to powiadają "Powiadają Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy"....ale jak wiesz to się sprawdza jak nigdy...:)i proponuję więcej szczerości....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, czasem zaglądam do starych wpisów i znajduję "ciekawych" ludzi. Kto ty jesteś "szpenio" ? Tylko jeden człowiek w Bieszczadach miał taką ksywkę. Kochał węże, uczył wszystkich miłości do przyrody - ale to nie Ty przecież, Szpenio był dobrym człowiekiem...
      A Sklepowego pamiętam, pewnie, że nie był tak idealny jak w pamięci jego wnusi, ale to był jeden z bieszczadzkich ludzi, jak Jurek Dwa Tysięce, Kazek Ruina, Nadlesniczy Woj, Romek Chemik ... A kto Ty jesteś ?
      Ja jestem ten z Otrytu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Chata_Socjologa
      A ty ? Troll ?

      Usuń
    2. i tak niech zostanie widać słabiutko zna pan ludzi B
      Bieszczad

      Usuń
    3. no cóż Madziu skoro dalej sie bronisz przed prawdą wicie odpowiadam że sam założę bloga z przekorną treścią 'oldSTAR Bieszczady' i cała bajka pryśnie .......

      Usuń
  14. Bardzo ladnie napisane. Nie wazne co ten blus12szpenio pisze.Chetnei kiedys odwiedze to miejsce

    OdpowiedzUsuń

Copyright © blog MojeBieszczady.eu , Blogger