Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że będę robiła sery – a tu…. nigdy nie mów nigdy! Bieszczady to kraina, w której wszystko jest możliwe, nawet to, że będę robiła sery. Tak, sery! Nie jeden, nie dwa ale całe mnóstwo, z 60 litrów mleka! Jak zawsze zostałam rzucona na głęboką wodę.
Wyglądało to tak. Rano moja bieszczadzka Maryśkooo zdecydowała, że jedzie do Krosna kupić „całkiem dobrą” białoruśkę (taka ok. 30 letnia koparka z pługiem). Wyszykowała się dosłownie w sekundę. Prawie już odjeżdżała kiedy zauważyła, że mleczarnia zwróciła część mleka. Część = 60 l. Odwróciła się w moją stronę i radośnie rzekła: „Nooo, to zrobicie z Włodkiem ser”. No oszalała kobieta. Ser? Ja? O matko!
Nie bardzo wiedziałam jak się za to zabrać ale mój pomocnik instruował mnie i pomagał… przynajmniej na samym początku. Cała śmierdząca mlekiem, po kilku godzinach zlewania i cedzenia idealnie nadawałam się żeby jechać z tymi serami na targ do Ustrzyk i sprzedawać je turystom jako danie regionalne.
A oto mój tajemny przepis na ser podobny w smaku do mozzarelli.
Taki ser otrzymamy po dodaniu do lekko podkwaszonego mleka składnika jakim jest szczypta tzw. „podpuszki”. Do mleka można dodać także trochę soli oraz czosnek – tym którzy go lubią.
Takie mleko należy podgrzewać, nie gotować do momentu aż wyraźnie na wierzch wypłynie ser. Trzeba jednak pamiętać o tym aby proces ten nie trwał za długo bo ser będzie za suchy.
Ser, który wypłynie na wierz można przecedzić przez cedzak i pozostawić na nim tak długo aż dobrze obcieknie.
Ot i gotowe. Musicie jednak wiedzieć, że tego rodzaju sera nie powinno wsadzać się do lodówki, ponieważ powoduje to jego gorzknięcie.
No więc pomidorek ciach ciach, szczypta suszonej lub świeżej bazylii i mozarella po bieszczadzku gotowa!
Naprawdę? Smakuje jak mozzarella?
OdpowiedzUsuńŚwietne doświadczenie dla mieszczucha. Pogratulować
tylko skąd tę podpuszczkę?
OdpowiedzUsuńZ Allegro na przykład :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam