marca 11, 2010

Niby nic


No i stało się, padłam ofiarą zimy, braku słońca i jeszcze kilku innych rzeczy. Pojawienie się w ostatnich dniach większej ilości naturalnego światła przywróciło mnie powtórnie do życia. Oczywiście wpływ na to miało także pojawienie się perspektywy weekendowego wypadu w Bieszczady.

Cieszy mnie to ogromnie ponieważ jestem już tak maksymalnie zmęczona zimą. Zmęczona jestem także myśleniem - ostatnio strasznie dużo muszę myśleć, szczególnie w pracy... Myśleć i pisać. Pisać i myśleć.

Dodatkowo martwi mnie fakt, że Wojtek - najmilejszy mój zaraził się boreliozą. Kleszcz go chyba ugryzł (bo nie przypomina sobie) w Bieszczadach a co ciekawe na początku grudnia. Tak grudnia. Biorąc pod uwagę, że grudzień był bardzo ciepły (ok 15 stopni) to całkiem prawdopodobne. Podobno wystarczy, że kleszcz tylko dziabnie i ucieknie. Dziadostwo to rozpoznaliśmy ponieważ pojawił się rumień wędrujący, ale on pojawia się tylko w 30 % przypadkach. W innych przypadkach ludzie żyją z tą wstrętną bakterią przez lata, która wybucha jak bomba z opóźnionym zapłonem atakując nerwy, stawy itd.
Niniejszym przestrzegam wszystkich (nie tylko miłośników bieszczadzkich lasów) przed boreliozą, która nieleczona może być okrutna w skutkach. Jeśli nie występuje rumień jest bardzo ciężka w diagnozowaniu i jest często mylona z wieloma innymi chorobami jak przewlekłe zmęczenie, choroby neurologiczne, reumatyczne czy stwardnienie rozsiane. Póki co najmilejszy mój czuje się dobrze, przechodzi nadal kurację antybiotykiem. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok.

Mam nadzieję także, że uda nam się wyskoczyć w Bieszczady jeszcze w marcu, "zaciągnąć się" świeżym bieszczadzkim powietrzem i pogapić się na przepiękne widoki.
Jak się uda to pożegnam zimę i utopię Marzannę właśnie w Bieszczadach.

Ps. Chciałabym także podziękować w tym poście przewyrozumiełym strażnikom miejskim z Legionowa, dzięki którym uniknęłam 500 zł mandatu. Było trochę ciężko ale udało się - skończyło się na pouczeniu. Potwierdzam w tym miejscu także, to co wcześniej obiecałam panom ze Straży czyli, że już nigdy więcej nie popełnię takiego błędu.

3 komentarze:

  1. Wszystko będzie dobrze .... szybkiego powrotu do zdrowia Wojtkowi życzę .... taki mały kleszczyk a tyle komplikacji z jego powodu ..... wszystko na pewno będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, wszystko będzie dobrze!!! bieszczadzkie "powsinogi :)" wychodzą bez szwanku z takich tarapatów :)) pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  3. brzmi nieprzyjemnie, serdeczne pozdrowienia dla chorego!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © blog MojeBieszczady.eu , Blogger